Jak wspominałam w poprzednim artykule, sezonowy spadek nastroju może być chorobliwy i ma nawet swoją nazwę SAD, co jest akurat dobrą wiadomością, ponieważ podobno bardziej boimy się rzeczy nienazwanych. Rzeczywiście, o ile nasze jesienne smutki nie należą do tych chorobliwych, wcale nie jest trudno podjąć z nimi walkę.
Czy koniec lata musi być końcem dobrego nastroju?
W Polsce panuje przekonanie, że kiedy kończy się lato, kończy się wszystko – radosne dni, imprezy plenerowe, wyjazdy i szczęśliwe poranki. Najchętniej, jak niedźwiedzie przespalibyśmy cały ten czas i obudzili wczesną wiosną. Nasze organizmy robią się bardziej ociężałe, a my powolniejsi. Dlaczego tak bardzo uzależniamy swój dobry nastrój od pogody?
Może dlatego, że żyjąc w klimacie umiarkowanym, nadal nie przystosowaliśmy się do zmieniających pór roku, jak np. Duńczycy czy Szwedzi, którzy dzięki popularnym saunom albo morsowaniu, utrzymują swoje hormony na odpowiednich poziomach? Może dlatego, że systematyczny wysiłek fizyczny, wyzwalający hormon szczęścia, w Polsce dopiero od niedawna stał się tak mocno spopularyzowany?
A może dlatego, że okres letni, kiedy nasz organizm ma najwięcej energii, poświęcamy na odpoczynek i docenianie życia, a kiedy nadchodzi jesień, okres małej ilości światła dziennego, my musimy rzucać się w wir pracy i obowiązków? Niezależnie od tego, jakie są przyczyny jesiennej chandry, na pewno możemy sobie pomóc i to wcale nie farmakologią.
Co nas postawi na nogi w smutny, szary poranek?
Najciemniejsze pory roku mają to do siebie, że kiedy wstajemy rano, jest ciemno, kiedy pracujemy to przy sztucznym świetle i kiedy wracamy do domu, to też jest ciemno. Może nie spodziewacie się właśnie takiej odpowiedzi, ale bardzo dobrym rozwiązaniem na brak porannego światła, będzie sztuczne wywołanie skoku kortyzolu.
Tak, wysoki poziom kortyzolu nie jest wskazany, ale ten jednorazowy ranny wyrzut jest całkowicie naturalny i samoistny w dni słoneczne. Kiedy nie następuje, zostaje zakłócony cały proces okołodobowy jego wydzielania, co z kolei skutkuje zaburzeniami nastroju. Rozwiązaniem najszybszym i najkorzystniejszym, jest fototerapia, czyli korzystanie z lampy antydepresyjnej.
Serwowanie sobie takiego światła przez 10-15 minut rano, to pierwszy krok do prawidłowego funkcjonowania. Kolejnym – jest zachowanie higieny snu. Jak ważny jest sen dla każdego z nas, nie trzeba nikomu mówić. Każde jego zakłócenie, niesie za sobą konsekwencje długoterminowe, dlatego powinniśmy jak ognia unikać (minimum godzinę przed położeniem się do łóżka) niebieskiego światła z telewizorów, laptopów czy telefonów.
Dobrze jest także powstrzymywać się od kontaktu ze wszystkim, co nas denerwuje czy irytuje – z kanałami informacyjnymi czy domowymi niesnaskami. Najlepiej pozostać off-line. Trzecim z kolei krokiem jest wypracowanie zarówno porannej, jak i wieczornej rutyny, które będą prowadziły do określonych celów. Poranna do rozbudzenia, np. Joga, rower, spacer do pracy, a wieczorna do wyciszenia, np. kąpiel czy pielęgnacja.
Wszystko, do czego się posunięcie, nie będzie hakowaniem organizmu a wspieraniem naturalnie zachodzących w nim procesów. Akceptacja tego, co niosą ze sobą pory roku i używanie odpowiednich narzędzi do niwelowania ich negatywnych skutków – jest dla nas dobre. Dbajmy o siebie, akceptujmy nieuniknione i nie uciekajmy przed nim, bo jesień niesie też ze sobą piękno ukryte pod ciepłym kocykiem i w kubku gorącej, pachnącej goździkami i cynamonem herbaty. Więcej czytaj tutaj.
1 komentarz
[…] słonecznego i jak wspomagać odpowiednie hormony (nasze rozważania znajdują się dokładnie tutaj i tutaj). Dywagacje zakończyliśmy na jelitach – drugim mózgu, organie, w którym […]